wtorek, 12 lipca 2011

Dziecko 2.

Nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Dzieciak obudził się w nocy z dziesięć razy, a on musiał go jeszcze w nocy przewinąć, przebrać, nakarmić i  pojechać z nim do całodobowej apteki bo się mleko skończyło...
Dobrze że chociaż jeszcze pampersy miał. Chłopiec był do niego bardzo podobny,miał jego włosy, oczy i cudowny uśmiech, nie mógł udawać że to pomyłka.Całą noc przesiedział na łóżku myśląc co ma powiedzieć Itachiemu.
Prawda jest taka że on od trzech lat nie patrzył na niego w kategorii"Brat", miał go w kategorii "Niezłe ciacho w którym jestem zakochany".
Chciał mu po jego powrocie powiedzieć, ale teraz? Jakaś idiotka zostawiła mu dziecko pod drzwiami, w środku zimy, kiedy jest minus dwadzieścia stopni!! Spojrzał na zegarek wiszący nad drzwiami...
Dziesiąta rano?!?!?!?!
Samolot Itachiego wylądował o dziewiątej!!
Jezu miej go w opiece! Przecież on tego nie przeżyje, Itachi go zabije!
Upewnił się że mały śpi i czmychnął na dół posprzątać i zrobić śniadanie. Po jakiś dwóch godzinach miał wszystko gotowe...
No oprócz tego jak przekazać radosną nowinę.
Miał całkowity mętlik w głowie,kiedy usłyszał głośne walenie do drzwi i ryk dzwonka. Jak na zawołanie jego syn zaczął swoje serenady od nowa. Na to cały hałas od drzwi ustał i usłyszał tylko..
-Lepiej Sasuke by to nie było to o czym myślę -Pełen grozy szept.Prawie poczuł oddech swojego brata na szyi.  Podszedł powoli do drzwi,otworzył drzwi i... Uciekł na górę, do pokoju gdzie zamknął drzwi na wszystkie możliwe sposoby a nawet przesunął komodę by je zabarykadować.
-Sasuke!!!
-To nie moja wina!! - Z jego ust wyszedł cierpiętniczy jęk kiedy usłyszał kroki na schodach.
-Jak nie może to być twoja wina? - Jego rozjuszony jak byk brat zaczął szarpać za klamkę i drzeć się by otworzył drzwi, przez co jego synek zdzierał sobie płuca. Położył się na łóżku i przytulił rozdygotane ciałko do siebie. Zaczął cichutko szeptać mu do maleńkiego uszka uspakajające słowa, mały słysząc spokojny szept swojego taty powoli zaczynał się uspakajać. Za to jego brat raczej nie miał zamiaru.
-Jeżeli się nie uspokoisz nie porozmawiam z tobą!! - Jego głos zabrzmiał zdecydowanie i spokojnie. Itachi wyraźnie zrozumiał że krzykiem nic nie zdziała i uspokoił się.
-Otwórz proszę cię drzwi i wyjaśnij mi jak to może być nie twoja wina.
Podszedł do drzwi i odsunął komodę i od kluczył drzwi. Usiadł na łóżku i wziął syna na ręce. Itachi przekroczył próg pokoju i kiedy zobaczył śpiącego malucha, zaklął. Usiadł obok Sasuke ciągle wpatrując się w dziecko.
-Nie było mnie tylko przez rok, a ty już zdążyłeś spłodzić dziecko?
-TAK. Nie widzisz? -Wkurzyło go to pytanie.
-Widzę ale jesteś pewien że to twoje dziecko?
-Spójrz na mnie a potem na niego. -Itachi zrobił co mu kazał i zauważył jak chłopiec się powoli i rozkosznie przeciąga, chwyta rączkami koszulkę swojego taty i wtula w nią policzek, patrząc z zaciekawieniem na niego. Dzieciak był synem  Sasuke, nie było nawet mowy o pomyłce.
-Dobrze, to twój syn. Co masz zrobić za szkołą? -Uhu. No i mamy problem.
-Nie wiem.
-No właśnie.
-Wiem że nie mam zamiaru go oddać do sierocińca. To mój syn i to ja się nim zajmę. -Miał zamiar tak zrobić. Nie da się namówić na to o nie. I wtedy przyszedł mu do głowy pomysł.
-A może omówię się z nauczycielami tak by móc zaliczać zadania domowe przez maila i przychodzić tylko do szkoły na egzaminy? -Sądził że to wspaniały  pomysł.
-Tak to jest dobre. A teraz może powiesz mi jak to się wszystko zaczęło?
I opowiedział mu. Od imprezy aż po historię z drzwiami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz