wtorek, 12 lipca 2011

Dziecko 3 1/2.

Cholera jasna! Nawet nie wiecie jak się namęczyłam nad tym rozdziałem…
Do tego muszę to jeszcze na Hiszpana przetłumaczyć. Jestem na wakacjach w Hiszpanii u mojej kumpeli, najlepszej która po polsku to tylko „Cześć” rozumie więc muszę jej to przetłumaczyć.  Zresztą nie miałam przez ten tydzień weny i tak chodzę po plaży i próbuję coś wymyślić kiedy zauważyłam dwóch kolesiów, bardzo przystojnych, całujących się… O.O 
Obok plaży jest taki… no nie wiem jak to się nazywa! Są kamienie na sobie poukładane i tamtędy właśnie szłam kiedy ich zauważyłam. Poza całowaniem nic więcej nie zobaczyłam bo musiałam uciekać. Ale BOŻE!!!! Coś takiego na żywo?????  W mojej głowie narodziły się pomysły a wena do mnie powróciła.
Więcej wam nie smęcę i zapraszam do czytania.
OoO
Michiru Uchiha. Tak właśnie nazywał się jego synek. Wracał właśnie ze szpitala gdzie załatwił wszystkie sprawy, włącznie z testem DNA.Itachi się uparł.  Musiał jeszcze wstąpić do sklepu kupić małemu wózek,  ubranka,nosidełko i wszystkie te inne pierdoły.
Wszedł do jednego ze sklepów dziecięcych z małym na rękach i od razu zobaczył wózki. Pełno wózków. Czerwone, różowe, niebieskie…
Zauważył kątem oka że jedna z ekspedientek tak mu się przygląda. Wstawił sobie uśmiech nr 67 i powiedział dzień dobry.  Ta się zarumieniła.
-W czym mogę panu pomóc?
-We wszystkim –Posłał jej zrezygnowane spojrzenie.
-Czyli że… -Nie za bardzo rozumiała.
-Potrzebuje ubranek, wózka, nosidełka, butelki, smoczek… -Wyliczał tak dalej a ona zapisywała wszystko w notesie.
-A więc może zaczniemy od wózka. Na pewno jest ciężki–Spojrzała na małego.
-Tak, to najlepszy pomysł.
Weszli w te wózki, nie wiedział sam w którą stronę ma patrzeć.
-Jaki kolor? –Odwróciła się w jego stronę.
-Myślę że granat –Oczy Michiru były tego koloru więc…
-A więc granat.
Podeszliśmy do trzech wózków w tym kolorze. Niby ten sam kolor jednak wyglądały inaczej. Jeden miał trzy koła a te dwa inne cztery. Trzy koła odpadają. Te dwa też mu się nie podobały.
Przeniósł wzrok na inne wózki i zobaczył to czego chciał.
Był duży, miał cztery koła, był czarny w granatowe wzory.
-Ten! –I pociągnąłem ją do niego.
-Dobrze. Skasuje go i przejdziemy dalej.
Zrobiła to co miała zrobić, majstrowała coś przy tym wózki i po chwili Michiru słodko w nim gaworzył. Przeszliśmy do ubranek. Zasiedział się tam z godzinę ale mieli już wszystko. Butelkę, smoczek i gryzaczki szybko wybrali i poszli do kasy.
-A więc wszystko razem będzie wynosiło …  -Uśmiechnął się kiedy usłyszał cenę.
Sięgnął do kieszeni i wyciągnął kartę kredytową Itachiego.Podał ją jej z wielkim bananem na twarzy. Itachi zapłaci za to że nazwał jego słodziaka POTWOREM!!!!!!!!!!!!!!!!!! Cham jeden.
OoO
Stał w sklepie i nie miał jak zapłacić bo jego kartę wciągnęło w jakąś niewidzialną otchłań. Uśmiechnął się do kasjerki uśmiechem nr34.
Zaczął szukać komórki, wyciągnął ją z kieszeni i szybko wybrał nr Sasuke.
-Tak słucham?
-Czy wiesz może gdzie podziała się moja karta kredytowa?–Bardzo starał się mówić spokojnie.
-Nie a co?
-Bo ją wciągnęło, a stoję w sklepie i nie mam czym zapłacić.
-Nie masz gotówki?
-Nie, nie mam!
-Zaraz tam będę. W którym sklepie jesteś? –Podał mu nazwę.
-Mój brat zaraz będzie i zapłacę –Kolejny uśmiech do kasjerki.
OoO
Śmiał się całą drogę do sklepu. 
A Itachi jaką miał minę jak wyciągnął jego kartę z kieszeni.Myślał że go zabije.
Ale wszystko poszło dobrze. Musi tylko jeszcze pomalować pokój małego, kupić meble i... Zrobić jeszcze wieeele rzeczy. 
Nie przejmował się zbytnio szkołą czy też innymi rzeczami,dla niego najważniejszy był teraz jego synek. 
Układał go właśnie do jego łóżeczka. Spał słodko.  Usiadł na krześle i zaczął się w niego wpatrywać.  Musi powiedzieć Naruto i innym o nim. Czeka go jeszcze rozmowa z Dyrektorką i jego wychowawcą.  Pójdzie jutro, nie miał już dzisiaj sił by znowu się tłumaczyć. 
Zszedł na dół poukładać zakupy.  Itachi siedział w fotelu i czytał gazetę.
-Musiałeś za wszystko zapłacić moja kartą?
-Nie.
-To dlaczego to zrobiłeś?
-By dać ci nauczkę. I jeżeli jeszcze raz nazwiesz Michiru potworem to zrobię coś o wiele gorszego –Pogroził bratu ścierką.
-Dobra, już dobra! –I wrócił do swojej gazety.  Nie wiedział jeszcze że dzisiaj stanie się coś bardzo zaskakującego.
--------------------
Jego matka nie żyje. Jedyne co mu zostawiła to adres i jakiś list. Do jego ojca! 
Dopiero teraz się o tym dowiedział. Miał przez ten cały czas ojca a ona nic mu nie powiedziała...
Nazywa się Naoshi ma 12lat, czarne włosy i oczy. Nie był podobny do matki, ona była blondynką o niebieskich oczach a on czarnym strachem na wróble. Był dość patyczkowaty i nigdy dobry z wf-u. 
Siedział w aucie z adwokatem mamy. Mieli zamiar jechać pod adres który zostawiła.  Powoli zaczynał się denerwować. A jak on się wyprowadził? A jak ma swoją rodzinę? I co on mu powie?
„Cześć, jestem twoim synem, którego spłodziłeś w wieku siedemnastu lat?”
Śmiech na Sali.  
-Gotowy? –Nie!!!!! Zabierz mnie do domu!
-Tak jasne. Możemy jechać.
CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz